.
.
3 grudnia
Żywot świętego
Franciszka Ksawerego, jezuity
(żył około roku Pańskiego 1552)
Na akademii paryskiej zasłynął około roku 1533
jako profesor filozofii młody szlachcic Franciszek,
rodem ze zamku Ksawier pod Pampeluną w Hiszpanii.
Równocześnie z nim chodził do akademii szlachcic
hiszpański Ignacy, którego serce dążyło
do wyższego celu. Młody Ignacy odgadł w uczonym
Franciszku Ksawerym narzędzie wybrane i nie szczędził
starań i zabiegów, aby go pozyskać dla Chrystusa. Nie
przestawał przypominać mu pamiętnych słów
Zbawiciela: "Co pomoże człowiekowi, choćby cały
świat zyskał, a szkodę by poniósł na duszy?" W
uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny
ślubował Franciszek wraz z Ignacym i pięciu innymi
poświęcić życie nawracaniu niewiernych i zbawieniu
duszy, a ustąpiwszy z katedry profesorskiej, zajął
się nauką teologii.
Gdy w jakiś czas potem król portugalski Jan III
zwrócił się do Ignacego z prośbą o kilku
zakonników, którzy by mieli chęć udać się na misje
do Indii Wschodnich, Ignacy wyznaczył na ten cel
Franciszka Ksawerego i jeszcze drugiego kapłana.
Otrzymawszy błogosławieństwo papieża Pawła III
odbył Franciszek pielgrzymkę do obrazu Matki Boskiej w
Lorecie, do której miał osobliwsze nabożeństwo, a
potem wybrał się przez Alpy do Lizbony. W podróży
przechodził około rodzinnego zamku, w którym żyła
jeszcze ukochana matka, ale z tęsknoty oglądania jej
uczynił ofiarę Bogu i kazał ją tylko przez drugich
pożegnać tymi słowy: "Spodziewam się wkrótce i
na wieki oglądać cię w Niebie". W stolicy
Portugalii mieszkał przed wybraniem się w drogę nie w
pałacu królewskim, lecz w szpitalu, poświęcając
cały czas pielęgnowaniu chorych. Podróż do Indii
trwała trzynaście miesięcy. Po wylądowaniu w Goa
poprosił o ciasną komórkę w szpitalu i torował sobie
drogę do serc pogan w ten sposób, że nasamprzód
starał się usunąć zgorszenia między tamtejszymi
chrześcijanami. Rano pierwszym jego zajęciem było
krzepienie ciała i duszy więźniów i chorych. Potem
przechodził wszystkie place i ulice miasta z dzwonkiem w
ręku i zapraszał dzieci i doroślejszych do kościoła
na nauki katechizmowe. Za pośrednictwem dzieci
zjednywał sobie zaufanie i wdzięczność rodziców.
Wielka była ilość grzeszników, którzy wskutek jego
zabiegów szczerze się nawrócili, i pogan, którzy
prosili o chrzest święty. Założył także seminarium
w celu wychowywania i kształcenia młodych
współpracowników. Później udał się do szczepu
Parawasów, którzy już dawniej byli przyjęli chrzest,
ale dla braku nauki i kapłanów popadli znowu w
pogaństwo. Po przybyciu zdziałał wiele cudów przy
chorych i zmarłych, co na krajowcach uczyniło
niesłychane wrażenie. Uprzejmością i gorliwością w
nauczaniu pozyskał sobie wszystkich, a ziarno przez
niego rzucone wydało tysiąckrotny plon. Aby ten plon
nie zniszczał, budował Franciszek kościoły,
uregulował nabożeństwo, a najzdatniejszych
nowonawróconych mianował nauczycielami. Następnie
udał się do Trawankoru, gdzie za widoczną przyczyną
niewyczerpanej łaski Bożej zaraz w pierwszym miesiącu
ochrzcił dziesięć tysięcy pogan i w krótkim czasie
poświęcił 45 kościołów. Sława św. cudotwórcy
rozeszła się po całych Indiach. Zewsząd go
zapraszano, wszędzie z radością witano. Błogie skutki
działalności spowodowały go do napisania prośby do
świętego Ignacego, aby mu przysłał jeszcze więcej
misjonarzy.
Gdy na wyspie Terrate założył liczną parafię,
doszła go wiadomość, że mieszkańcy Mory,
nienawidzący Portugalczyków, zamordowali przyjaciela
jego Simona, który ich nawrócił do chrześcijaństwa,
i popadli znowu w bałwochwalstwo. Franciszek bez
namysłu wybrał się do nich w drogę. Odradzano mu tę
podróż, gdyż klimat tych stron był niezdrowy,
mieszkańcy byli osławieni jako rozbójnicy, a skwary
tamtejsze były dla cudzoziemców nieznośne. Na te
przestrogi tak odpowiedział: "Gdyby to były
kopalnie złota, srebra i drogich kamieni, gdyby tam
można liczyć na obfity połów pereł, każdy by tam
poszedł, nie pytając o niebezpieczeństwa. Czyż by
kupiec miał okazywać więcej odwagi w nadziei obfitego
zysku i zbogacenia, aniżeli misjonarz chrześcijański,
któremu wiadomo, że może tam pozyskać dla Nieba dusze
nieśmiertelne? Choćby mi się udało ocalić tylko
jedną duszę, nie powinienem się ulęknąć nawet
największego niebezpieczeństwa".
Pojechał więc, zdobył dla Chrystusa dwa największe
miasta i zbawiennie wpłynął na poprawę obyczajów ich
mieszkańców. Potem udał się do miasta Goa, powitał
przybyłych z Europy misjonarzy i każdemu z nich
wyznaczył teren działania.
Zamiast wypocząć po mozolnej pracy, wsiadł na
statek pogańskiego rozbójnika morskiego i puścił się
do Japonii, leżącej na wschodnim krańcu Azji.
Wylądował na brzegu wyspy bez broni, bez funduszów,
bez znajomości języka krajowego, bez pomocy obcej,
polegając jedynie na Bogu i nadziei, że Wszechmocny
udzieli mu daru porozumienia się z rozmaitymi szczepami
osiadłymi na wyspach, tworzących cesarstwo japońskie.
Głoszenie Ewangelii było tu niesłychanie trudne, a
nawet niebezpieczne, gdyż kapłani we wszystkim stawiali
mu nieprzezwyciężone przeszkody, mimo to jednak
zdołał w ciągu półtrzecia roku zasiać tyle ziarna
Boskiego, że posiew ten w chwili jego odjazdu bujnie
się rozkrzewił, bo po trzydziestu latach było w
Japonii już około czterysta tysięcy chrześcijan.

Święty
Franciszek Ksawery
Ksawery przyszedł do przekonania, że nawrócenie
Japonii pójdzie szybszym krokiem, jeśli przedtem
przyjmą wiarę Chrystusową Chińczycy, którzy mieli u
Japończyków wielkie znaczenie, pospieszył przeto do
Goa, ażeby się przysposobić na tę ważną misję.
Sprzysięgli się przeciw niemu ludzie i żywioły, aby
zniweczyć jego usiłowania, ale mimo to dotarł aż do
wyspy Sancian, skąd miał już niedaleko do Chin, celu
swej tęsknoty. Wtem zapadł na ciężką febrę; leżąc
w nędznej, słomianej chacie, pozbawiony pomocy, z
cierpliwością znosił boleści przedśmiertne i skonał
z obliczem niebieską radością rozjaśnionym dnia 2
grudnia 1552, licząc lat czterdzieści sześć. Święte
jego zwłoki spuszczono do grobu w kościele jezuitów w
Goa. Paweł V ogłosił go w roku 1619 Błogosławionym,
a Grzegorz XV zaliczył w roku 1622 w poczet Świętych
Pańskich; święte "Stowarzyszenie rozszerzania
wiary" czci w nim swego patrona.
Nauka moralna
Podajemy na tym miejscu zdarzenie z życia świętego
Franciszka, które jeszcze lepiej da nam poznać ducha,
jaki ożywiał tego świętego apostoła.
Będąc w Indiach zadał sobie Ksawery dużo pracy,
aby nawrócić pewnego portugalskiego szlachcica, który
chlubił się ze swego niedowiarstwa i bezbożności.
Wesołą gawędką udało mu się pozyskać jego zaufanie
i przychylność, po czym starał się przemówić mu do
serca i wykazać konieczność pokuty i pojednania się z
Bogiem. Szlachcic odpowiedział na napomnienia i
przestrogi drwinkami i szyderczym uśmiechem. Nie
zwątpił jednak Ksawery i nie poprzestał na tym, lecz
przy każdej sposobności ponawiał prośby i przestrogi.
Wszystkie usiłowania były nadaremne. Pewnego dnia
wyszli razem na przechadzkę do pobliskiego zagajnika.
Ksawery wznowił rozmowę o miłosierdziu i
sprawiedliwości Bożej. Naraz ukląkł, obnażył plecy,
wydobył spod habitu dyscyplinę i tak się nią
osmagał, że krew zaczęła spływać mu po ciele, przy
czym w te słowa odezwał się do szlachcica:
"Czynię to dla twej duszy, a uczyniłbym daleko
więcej, byle by ją uratować! Ale cóż by znaczyła ta
drobnostka wobec tego, co Jezus Chrystus dla ciebie
uczynił? Czyż by męka Jego i okrutna śmierć nie
miały wzruszyć twego serca?" Po czym wzniósłszy
oczy w Niebo westchnął: "O Jezu, nie patrz na to,
czym ja biedny grzesznik chciałbym Cię przebłagać,
lecz na własną Przenajświętszą Krew, i racz się nad
nami zmiłować". - Szlachcic stanął jakby w
ziemię wryty. Nie mogąc pojąć ogromu takiej miłości
bliźniego, ukląkł obok Ksawerego, prosząc, aby
przestał się katować, obiecał poprawę i wiernie
dotrzymał słowa.
Modlitwa
Boże, któryś ludy Indii chciał przez nauki i cuda
świętego Franciszka Ksawerego wcielić do Twego
Kościoła, spraw łaskawie, abyśmy naśladowali
przykłady cnót jego, jak i wielbili jego wspaniałe
cnoty. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który
króluje w Niebie i na ziemi. Amen.
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.
św. Franciszek Ksawery
urodzony dla świata 7.04.1506 roku
urodzony dla nieba 2.12.1552 roku
beatyfikowany 1619 roku
kanonizowany 1622 roku
wspomnienie 3 grudnia
góra
* * *
.
Marzyciele
tekst Sebastian Musioł
W epoce powolnych
statków żaglowych św. Franciszek Ksawery przemierzył
pół świata w poszukiwaniu pogan, których chciał
zdobyć dla Chrystusa. Spieszył się. W XVI wieku
chrześcijańska pozostawała tylko Europa. Choć
umierał, nie spełniwszy marzenia, jego duchowi
uczniowie dokonali misyjnej rewolucji.
Siódmego kwietnia 1541 roku, zaopatrzony w
królewskie pełnomocnictwa oraz mandat legata
papieskiego, Franciszek Ksawery wyrusza na misje do
Indii. Jezuita, żołnierz Chrystusa, pragnie zdobywać
dla Niego świat.
Urodził się 34 lata wcześniej, 7 kwietnia 1506
roku, na zamku Xavier w Hiszpanii. Zdolny, ambitny i
wysportowany młodzieniec studiuje filozofię w Paryżu.
Dzieli pokój z Ignacym Loyolą. Kiedy powstaje
Towarzystwo Jezusowe, przyłącza się do niego bez
wahania.
W poszukiwaniu "typowych pogan"
Po 13 miesiącach podróży i męczących postojów, 6
maja 1542 roku, do Goa przybija statek z Franciszkiem
Ksawerym na pokładzie. Goa to stolica portugalskiej
kolonii w Indiach. Portugalczycy od pół wieku starają
się zaszczepić tu własne obyczaje. Burzą świątynie
hinduskie, a uczonych hinduistów zmuszają do niszczenia
własnych ksiąg religijnych.
Misyjny
szlak św. Franciszka Ksawerego

Św.
Franciszek Ksawery przemierzył pół świata, by
nawracać pogan.
Franciszek Ksawery natychmiast zadziwia gorliwością
ewangelizatora. Początkowo jego metody nie różnią
się od kolonialnych. Dość szybko jednak zauważa, jak
marne dają one efekty.
Obraz B. E. Muriilo: "Franciszek
Ksawery rozpoczyna swoją działalność misyjną",
olej na płótnie, muzeum w Hartford (USA)
Przemyślawszy sprawę, Ksawery uznaje, że
najważniejsze jest udzielanie chrztu. Po stosunkowo
krótkiej katechezie włącza więc do Kościoła całe
rzesze nawróconych. Podobno pewnego razu ochrzcił kilka
tysięcy osób naraz. Aż do jego czasów nie znano
działań misyjnych na tak wielką skalę.
Szukając "typowych pogan", którzy jeszcze
nie słyszeli o Chrystusie, z wypiekami słucha
opowieści o Japonii i Chinach-dopiero odkrywanych dla
Europy. W 1549r. ląduje w Kraju Kwitnącej Wiśni.
Władze japońskie zrazu nie stawiają mu przeszkód.
Oporni są jednak bonzowie buddyjscy, ludzie są nieufni.
Nie rozumieją, dlaczego mają słuchać ubogiego mnicha
z obcego świata. Tu szacunek budzi człowiek o pewnym
znaczeniu społecznym. Dlatego Ksawery wymaga, by jezuici
nie ukrywali swej wiedzy i już samym dostojnym strojem
zwracali na siebie uwagę, jako ludzie mający coś do
przekazania. Kiedy stanie przed władcą, przywdzieje
bogaty strój japoński i ofiaruje mu bogate dary.
Dotrzeć do Państwa Środka
Misja w Japonii powoli się rozwija, a Ksawery marzy o
Chinach - najpotężniejszym państwie Dalekiego Wschodu.
Zamkniętym i niezbadanym, o wspaniałej kulturze i
historii. Daremnie jednak szuka kogoś, kto by chciał z
nim jechać. Chińczycy byli wówczas wrogo nastawieni do
Europejczyków, a nawet uwięzili przybyłych tam
Portugalczyków. Niespożyty Franciszek wsiada mimo to na
okręt z posłem wicekróla Indii do cesarza Chin.
Przybywa do Malakki, ale tu właściciel statku odmawia
posłowi i Franciszkowi dalszej jazdy. Wtedy wynajmuje
dżonkę, na której dociera aż do wyspy Sancian. Niemal
widać wybrzeże Kraju Środka. Utrudzony podróżą i
zabójczym klimatem choruje. Umiera w nocy z 2 na 3
grudnia 1552 roku, w zaledwie 46. roku życia.

Powyżej Matteo Ricci
przygotowywał dla Chińczyków mapy z objaśnieniami w
ich języku.
Marzenie Ksawerego jednak nie umiera. W tym samym
roku, kiedy umiera Franciszek, we włoskiej miejscowości
Macerata przychodzi na świat Matteo Ricci. 31 lat
później stanie na chińskiej ziemi, a nawet
zaprzyjaźni się z cesarzem Chin. Ten gruntownie
wykształcony w zakresie prawa, filozofii, fizyki,
astronomii i matematyki jezuita dokonał prawdziwej
rewolucji w dziele misyjnym. Metoda Ricciego, znana jako
inkulturacja, nie od razu zyskała uznanie. Narodziła
się zaś pod wpływem porażek, do jakich nieuchronnie
prowadziły próby przeszczepiania mentalności
europejskiej w krajach Wschodu.
Portret Matteo Ricciego, namalowany w
1610r. przez chińskiego Jezuitę Yu Wen-hui
Matteo Ricci zamierza postępować zgodnie z metodą
apostołów, czyli "stać się Chińczykiem dla
Chińczyków". Dlatego początkowo ubiera się jak
mnisi buddyjscy. Przyjmuje nazwisko Li Ma-tou. Nie
spieszy się, by chrzcić i nie uznaje chrztów masowych.
W pierwszym roku swego pobytu w Chinach sakramentu chrztu
udziela tylko jednemu choremu biedakowi. I znowu okazuje
się, że w kraju uczonych mandarynów w największej
cenie jest wykształcenie. Ricci upodobnia się więc do
mandarynów z brodami i długimi włosami. Poznaje
niuanse prowadzenia dysputy, uczy się rytu picia
herbaty. Opanowuje skomplikowany ceremoniał grzeczności
i uprzejmości. A przy tym doskonale mówi w dialekcie
mandaryńskim, kreśli precyzyjne mapy i zdumiewa
fotograficzną pamięcią.
Choć Mszę świętą odprawia tylko po domach i nie
głosi kazań, wielu urzędników i uczonych zbliża się
do Chrystusa. Matteo Ricci uważa, że nowi chińscy
chrześcijanie nie powinni w żadnym wypadku rezygnować
z lojalności wobec swego kraju; a po wtóre -
chrześcijańskie objawienie tajemnicy Boga nie niszczy
niczego, co piękne, dobre, prawdziwe i święte w
starożytnej tradycji chińskiej; przeciwnie,
dowartościowuje ją i udoskonala. Taka działalność
misyjna nie jest nastawiona na szybkie sukcesy. Żniwo
zostanie zebrane później.
Guru z Włoch
W Indiach misyjne dzieło św. Franciszka Ksawerego
kontynuuje tymczasem Roberto de Nobili. W 1605 r.
przybywa do Goa, gdzie obserwuje bezradność
Portugalczyków. De Nobili nie rozumie, dlaczego
misjonarze uzależniają udzielenie chrztu od wyrzeczenia
się przynależności do kast, na które było podzielone
społeczeństwo indyjskie. Przecież żaden Hindus z
wyższej kasty nie pozwoli się ochrzcić europejskiemu
księdzu, który obcował z niższymi kastami!
Roberto de Nobili ubierał się i żył
jak hinduski asceta. Wiedział, że tylko w ten sposób
może pozyskiwać Hindusów dla Chrystusa
De Nobili udaje się na południe kraju, do Maduraj,
ponad-tysiącletniego ośrodka kultury hinduskiej.
Zgodnie ze swym pochodzeniem ogłasza, że należy do
kasty wojowników. Ubiera się i żyje jak hinduski
asceta. Zamiast sutanny - widomego znaku obcości
kulturowej - przywdziewa strój hinduskiego nauczyciela -
guru. Goli głowę, nosi kij bambusowy w jednej ręce, a
naczynie z wodą w drugiej, a także znak z pasty
sandałowej na czole i święty sznur owinięty wokół
szyi. Próbuje akomodacji, czyli dopasowania Dobrej
Nowiny do zwyczajów i kultury indyjskiej. Włada
sanskrytem, a święte księgi wedyjskie interpretuje w
świetle Ewangelii.
Braminów, członków najwyższej kasty w
społeczności indyjskiej, nie zwalcza, ale pozyskuje dla
Chrystusa. Nowo ochrzczonym pozwala zachowywać ich
dotychczasowe zwyczaje: rytualną kąpiel poranną,
używanie pasty sandałowej, noszenie świętego sznura i
pęku włosów z tyłu głowy. Nie muszą nawet zmieniać
imion.
Kiedy umiera w 1656 roku, w misji madurajskiej żyje
40 tys. katolików należących do różnych kast.
Ojciec Narodu
Nowoczesne metody stosowane przez jezuitów w XVI
wieku nie wszystkim się podobały. Zostały one nawet
zakazane przez papieża Benedykta XIV. Dopiero Sobór
Watykański II zaaprobował inkulturację i akomodację
misyjną.
Dzisiaj misjonarz starannie przygotowuje się do
wyjazdu. Poznaje obyczaje, dzieje i kulturę ludu,
któremu pojedzie głosić Ewangelię. Mówi o Jezusie w
języku zrozumiałym dla słuchaczy. Misjonarz okazuje
się często Ojcem Narodu. Bywa, że po raz pierwszy
spisuje przysłowia, podania i opowieści. Tworzy
słowniki i... tłumaczy Pismo Święte.
POMOC DLA MISJONARZY
Dzieło Pomocy "Ad Gentes" 12 marca
rozpoczyna swoją działalność. Jego celem jest
gromadzenie pomocy dla misjonarzy. Do jego
powstania przyczyni! się apel Benedykta XVI do
polskich biskupów: "...proszę Was,
abyście zachęcali Waszych prezbiterów do
podejmowania posługi misyjnej czy też pracy
duszpasterskiej w krajach, w których brak
duchowieństwa. Wydaje się, że jest to dziś
szczególne zadanie, a nawet w pewnym sensie
obowiązek Kościoła w Polsce. Posyłając
jednak kapłanów za granicę, zwłaszcza na
misje, pamiętajcie, aby zapewnić im oparcie
duchowe i wystarczającą pomoc
materialną". Komisja Episkopatu ds. Misji
przypomina też słowa Jana Pawła Wielkiego:
"Dla każdego wierzącego, tak jak i dla
całego Kościoła, sprawa misji winna być na
pierwszym miejscu, ponieważ dotyczy wiecznego
przeznaczenia ludzi i odpowiada miłosiernemu
planowi Bożemu".
|
Tygodnik
"Gość Niedzielny" Nr 11 - 12 marca 2006r.
góra
* * *
.
św. Franciszek Ksawery
kapłan
(3 grudnia, wspomnienie)
KARTKA
Z KALENDARZA

św. Franciszek Ksawery
Misje chrześcijańskie w ostatnim
pięćsetleciu nie są do pomyślenia bez
Franciszka Ksawerego. Urodził się 7 kwietnia
1506r., poznał Ignacego Loyolę i wspierał go
przy zakładaniu Zakonu Jezuitów. W 1541 r.
wyruszył do Indii, gdzie w Goa rozpoczął
działalność misyjną w zupełnie nowym duchu.
Dostosowywał się do zwyczajów i rytów
miejscowej ludności, uczył się jej języka i
poznawał jej religię. W ten sposób stał się
"prekursorem nowożytnych misji".
Następnie udał się do Japonii i starał się
dotrzeć do Chin. Zanim jednak spełniło się to
jego życzenie, zmarł 10 listopada 1552r.
Tygodnik PARAFIANIN nr
42(133) 30 listopada 2003r.
|
góra
<<
wywołanie menu święci i błogosławieni
.
|