11 maja (obecnie 4 grudnia)
Żywot św. Jana Damasceńskiego,
Ojca Kościoła świętego
(Żył około roku Pańskiego 780)
Święty Jan urodził się roku 676 w mieście
Damaszku, położonym w Syrii, z rodziców zamożnych i
pełnych pobożności. Ojciec jego miał wielkie
znaczenie u Saracenów, którzy w roku 633 zdobyli
Syrię, i zasiadał w radzie państwa. Na urzędzie tym
używał majątku i swych wielkich wpływów ku opiece
uciśnionych chrześcijan i na wykupno licznych
więźniów i niewolników. Za te piękne czyny miłości
bliźniego wynagrodził go Bóg w ten sposób, że mu
pewnego dnia na targu niewolników w Damaszku pozwolił
znaleźć pomiędzy wystawionymi na sprzedaż
niewolnikami zakonnika Kosmasa, rodem z Włoch.
Wykupiwszy z niewoli tego wysoko uczonego i pobożnego
męża, powołał go na nauczyciela swego syna. Nic
dziwnego, że pod kierunkiem takiego ojca i w szkole
takiego nauczyciela zdolny i dobry Jan czynił wielkie
postępy w naukach i w pobożności.
Po śmierci ojca powołali Saraceni Jana do rady
państwa. Jan nie bardzo chętnie przyjął tę
godność, gdyż gardził światem i dążył tylko do
rozmyślania nad sprawami dotyczącymi Boga i własnego
zbawienia, atoli w końcu ustąpił i przychylił się do
życzeń kalifa.
W tym samym czasie cesarz Leon, władca
Konstantynopola, wydał ostre rozporządzenie przeciwko
czcicielom obrazów, aby sobie tym sposobem zjednać
przychylność Saracenów, głównych niszczycieli
wyobrażeń Chrystusa Pana i Świętych Pańskich. Jan,
głęboko zasmucony tym bezbożnym wdzieraniem się
cesarza w prawa i nauki Kościoła, napisał dużo
listów do znanych wyznawców chrześcijańskich, w
których bronił czci obrazów, a zarazem napominał
współwyznawców do cierpliwego znoszenia wszelkich
prześladowań. Cesarz, oburzony, że Jan tym sposobem w
niwecz obraca jego plany, a nie mogąc mu gwałtem nic
zrobić, gdyż miasto Damaszek nie należało już
wówczas do jego państwa, postanowił go zgubić
szatańskim podstępem. Postarawszy się o rękopis Jana,
kazał swemu sekretarzowi napisać list podobnym pismem,
po czym posłał go kalifowi, z uwagą, że list ten
otrzymał od Jana. W liście tym wzywano cesarza
greckiego, ażeby najechał i zajął słabo broniony
Damaszek. Kalif, porównawszy jakiś rękopis Jana z owym
sfałszowanym listem i stwierdziwszy podobieństwo pisma,
kazał Świętemu uciąć prawą rękę i wystawić ją
na widok publiczny. Wieczorem pozwolono ją Świętemu
zabrać i pogrzebać. Jan postąpił inaczej: pobiegł z
nią do kaplicy domowej, padł na kolana przed obrazem
Matki Boskiej i ze łzami zaczął prosić: "Matko
Boża! Matko moja! W obronie Twoich i Twego Syna obrazów
straciłem moją prawicę! Uzdrów ją! Będę nią nadal
bronił świętej sprawy!" Znużony zasnął wśród
modlitwy. Gdy się przebudził, jego prawica była znowu
zdrowa; tylko czerwony pasek w miejscu strasznej rany
pozostał mu na całe życie. Kalif, przekonany tym cudem
o zupełnej niewinności Jana, powołał go znów do
dawnej godności, lecz Jan urzędu nie przyjął,
rozdzielił majątek między ubogich i na kościoły,
udał się w podróż do Jerozolimy i wstąpił do zakonu
św. Sabusa. Nauczycielem jego w tym zakonie był uczony
starzec, który dał mu taką pierwszą naukę: "Nie
działaj nigdy według własnej woli, a wszelkie
przywiązanie i uczucia cielesne do stworzeń wyrzuć z
serca twego; Bogu ofiaruj czyny swoje, modlitwy i
cierpienia, i staraj się zmazać łzami grzechy
dawniejszego żywota; skupiaj często umysł; nie bądź
dumnym z nabytych nauk, lecz utwierdź w sobie
przekonanie, że sam w sobie jesteś niedołężnym i
nieukiem; nie szukaj nadzwyczajności w objawieniach, nie
pisuj listów i zawsze zachowuj milczenie". Tych
przepisów mądrości ludzkiej wysłuchał Jan z pokorą
i ściśle je wypełniał.
Pewnego dnia rzekł przeor do niego: "Janie,
słyszałem, że koszyki w Damaszku są bardzo drogie.
Mamy ich znaczny zapas, a potrzeba nam innych rzeczy,
idź przeto i sprzedaj je, ale nie taniej, niż za cenę
ustanowioną". Po tych słowach podał mu cenę tak
wysoką, że każdy kupujący musiałby go wyśmiać i
uważać za głupca. Jan zdawał sobie z tego sprawę,
mimo to jednak bez oporu zabrał koszyki i w sukni
zakonnika udał się na targ do Damaszku, gdzie niedawno
jeszcze był pierwszą osobą po kalifie. Chętnych do
kupna nie brakowało, ale każdy, usłyszawszy cenę,
odchodził ze śmiechem i urąganiem, gdy wtem zjawił
się jeden z jego dawnych sług i z litości oraz
przywiązania kupił od niego wszystkie koszyki po
oznaczonej cenie. W ten sposób Jan pomyślnie zdał
próbę bezwzględnego posłuszeństwa zakonnego, po czym
władze zakonne pozwoliły mu znowu mówić do woli i
pisać na korzyść Kościoła św., - co mu oznajmił
ów nauczyciel zakonny słowami: "Synu mój, otwórz
teraz usta i ogłoś światu, jakie owoce zebrałeś z
głębokich rozmyślań".
Odtąd zaczął Jan pisać bardzo cenne dzieła o
nauce wiary świętej i o moralności, ujmując je w
formy naukowe i w styl bardzo piękny, przekonywujący
każdego swoją jasnością i dobitnością wyrażeń.
Napisał poza tym kilka kazań, pomiędzy którymi
szczególnie odznaczają się kazania o czci Matki
Boskiej; napisał również dużo pieśni kościelnych, z
których znaczną liczbę umieszczono w brewiarzu dla
duchownych. Bardzo wysoką wartość ma także jego
powieść pod tytułem: "Barlaam i Józafat", w
której mowa o miłości Boga.
Patriarcha jerozolimski, chcąc uczcić uczonego
zakonnika, kazał mu w roku 740 przyjąć święcenia
kapłańskie.
Łaski tego Sakramentu św. cudownie podziałały na
świętego Jana. Wydawał się sam sobie jakby
nowonarodzony, a umysł jego zajaśniał nadprzyrodzonym
światłem. Stał się teraz jednym z najznakomitszych
obrońców prześladowanego Kościoła św. i objawianych
przezeń prawd, i to w czasie, kiedy syn i następca
Leona, niegodziwy cesarz Konstantyn Kopronimus, jeszcze
zacieklej prześladował czcicieli obrazów, wypędzał
biskupów i męczył zakonników.

Święty
Jan Damasceński
Jan opuścił wówczas celę klasztorną i zaczął
przebiegać całą Palestynę i Syrię, mimo że nadworni
biskupi cesarscy grozili mu wyklęciem, a nawet
śmiercią, gdyby go ujęto. Wierni wyznawcy mimo to
przyjmowali go wszędzie z czcią i radością, a on
utwierdzał ich w wierze. Tak pielgrzymując, doszedł do
Konstantynopola, zawsze gotów ponieść śmierć
męczeńską, ale Bóg mu jej nie zesłał. Wyniszczony
wiekiem powrócił do klasztoru i zasnął w nim snem
wiecznym w roku 780, mając lat 104.
Nauka moralna
Nie tylko w ósmym wieku ery chrześcijańskiej, ale
nawet w osiemnastym i w dziewiętnastym wieku powstało
bezmyślne uprzedzenie przeciwko czcicielom obrazów,
rozważmy przeto niektóre punkty tej sprawy:
Jeżeli człowiek, chcący uchodzić za wysoko
wykształconego, drwi, mówiąc że tylko człowiek
głupi lub zabobonny klęka i modli się do obrazu nie
mającego życia, to mu odpowiedz: "W istocie głupotą
jest i zabobonem modlić się do drzewa, kamienia lub
płótna, aby one wyjednały nam jakie łaski, ale żaden
prawowierny katolik nie modli się do tych materiałów,
lecz do tego, co one wyobrażają, do pamięci Świętych
i do ich wielkich cnót, które modlącemu się stają w
tej chwili przed oczyma i nasuwają mu myśl
rozpamiętywania w wszystkich szczegółach tych samych
cnót.
W takim samym celu wieszamy na ścianach naszych
mieszkań wizerunki sławnych ludzi i stawiamy posągi
królów, książąt i sławnych mężów na miejscach
publicznych. Nie czcimy przez to ani spiżu, z którego
je ulano, czy marmuru, z którego je wykuto, ale czcimy
pamięć sławnych osób i bohaterów, które
przedstawiają. Wszyscy chwalą również postęp w
naukach szkolnych, który na tym się zasadza, że nauki
te nie odbywają się już wyłącznie słownie i
pamięciowo, ale przy pomocy stosownych obrazów i
modeli. Czyż zatem Kościół św. katolicki ma
zasługiwać na naganę dlatego, że już blisko od
dwóch tysięcy lat używa obrazów, jako podobizn
Świętych, o których życiu i czynach wyznawców swoich
poucza?
Jeżeli protestant jakiś będzie wam mówił: "Wy
katolicy jesteście bałwochwalcami, gdyż modlicie się
do obrazów", i jeżeli to swoje twierdzenie będzie
opierał na słowach Pisma świętego:"Nie uczynisz sobie obrazu rytego,
ani żadnej podobizny tego, co jest na niebie w górze, i
co na ziemi nisko, ani z tych rzeczy, które są w wodach
pod ziemią. Nie będziesz się im kłaniał, ani
służył" (2 Mojż. 20,4. 5), to mu zaraz
śmiało odpowiedz: "Ależ ten sam Bóg nakazał
Mojżeszowi: "Dwa też
cherubiny ze złota kute uczynisz, po obu stron
wyrocznicy" (2 Mojż. 25,18)". Te dwa
cherubiny niezawodnie miały być obrazem tych, którzy
są w Niebie.
Dalej jest w Piśmie świętym napisane: "Uczyń węża miedzianego, a
postaw go na znak: kto ukąszony wejrzy nań, żyw
będzie" (4 Mojż. 21,8). Tu znów jest
porównanie z tym, co jest na ziemi, a zatem przykazanie:
"Nie masz sobie czynić obrazu" tak powinno być
rozumiane, jak Bóg sam je objaśnia przez usta proroka: "Nie masz ani ich czcić, ani im
służyć". Zatem nie zrobienie obrazu jest
zakazane, lecz oddawanie mu czci. Jakże pięknie
wypowiada tę myśl święty Jan Damasceński, że po
wcieleniu się Jezusa Chrystusa wolno nam robić Jego
obrazy, albowiem On sam stał się dla nas widzialnym i
jako człowiek obcował z nami. Obrazy są tym dla oka,
czym słowa dla ucha. Człowiekowi koniecznie potrzebne
są obrazy do podniesienia w modlitwie i do pobożnej
zachęty.
A cóż znaczy: "obraz cudowny", "obraz
łaski?" Czy istnieją obrazy, które tylko jako obrazy
cuda sprawiają i łask udzielają? Nie, obrazy cudów
sprawiać nie mogą, ale Bóg przez obrazy je objawia.
Potwierdza to Pismo święte, że wąż spiżowy leczył
pokąsanych przez węże, a obraz świętego Piotra
leczył chorych, - nie wąż spiżowy jednakże, ani
obraz Piotra świętego sprawiał cuda, lecz Bóg sam to
czynił.
Przeto nie zwiedzamy też miejsc cudownych dlatego,
ażeby tam obraz jaki udzielał nam jakichkolwiek łask,
lecz dlatego, że Bóg w tym ulubionym miejscu udziela
szczególniejszych łask. Bogu tylko samemu znany jest
powód, czemu raczej na tym a tym miejscu, a nie na
innym, za pośrednictwem tego a tego Świętego, a nie
innego, modlitwy naszej wysłuchuje. Nam tego badać nie
wolno i wystarczyć winny same wypadki, po tysiąc razy
stwierdzone, że tak jest, a nie inaczej.
Nie daj się przeto szyderstwem ludzi nie mających
wiary odciągać od modlitwy przed obrazami świętych,
wpatruj się w nie, a wpatrując się rozważaj to, co
one przedstawiają, albowiem we wszystkich obrazach
przemawia Bóg do ciebie: "Masz być zbawionym!"
Modlitwa
Panie Jezu Chryste, który przez Kościół święty w
czci obrazów podałeś nam środek do wzbudzenia w sobie
myśli i uczuć pobożnych, racz sprawić łaską swoją,
abyśmy tego środka pilnie i nabożnie używali i tym
sposobem budzili w sobie chęć naśladowania tych,
których obrazy przedstawiają, a tym samym stawali się
Ciebie coraz godniejszymi. Przez Pana naszego Jezusa
Chrystusa. Amen.
św. Jan Damasceński, Ojciec Kościoła świętego
urodzony dla świata 673 roku,
urodzony dla nieba 780 roku,
wspomnienie 11 maja
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.
<< wywołanie
menu święci i błogosławieni
|