Podwyższenie Krzyża Świętego.
(14 września)
Msza św.
na Podwyższenie Krzyża Świętego
Introit
A my winniśmy chlubić się z Krzyża Pana naszego
Jezusa Chrystusa, w którym jest zbawienie, żywot i
zmartwychwstanie nasze, przez którego zbawieni i
uwolnieni jesteśmy. Ps. Bóg niech się zmiłuje nad
nami i błogosławi nam: niech rozjaśni oblicze swoje
względem nas i niech się zmiłuje nad nami.
V. Chwała Ojcu...
Modlitwa Kościoła
Boże, który w dniu dzisiejszym radość nam
sprawiasz uroczystą rocznicą Podwyższenia Krzyża
świętego, daj prosimy Cię, abyśmy mogli otrzymać w
niebie owoc odkupienia Tego, którego tajemnicę Krzyża
poznaliśmy na ziemi. Przez tegoż Pana...
Amen.
Lekcja
Lekcja z listu św. Pawła Apostoła do Filipian.
Bracia: To bowiem rozumiejcie, co i w Chrystusie Jezusie,
który mając naturę Bożą nie poczytywał swej
równości z Bogiem za przywłaszczenie, ale wyniszczył
samego siebie przyjąwszy naturę sługi, stawszy się
podobnym do ludzi i dla swego sposobu życia uznany był
za człowieka. Uniżył samego siebie, stawszy się
posłusznym aż do śmierci, a była to śmierć
krzyżowa. Dlatego i Bóg wywyższył Go, i nadał Mu
Imię przewyższające wszelkie imię (tu się
przyklęka), aby na Imię Jezusa zginało się wszelkie
kolano mieszkańców niebios, ziemi i podziemia, i żeby
wszelki język wyznawał, że Jezus Chrystus jest Panem w
chwale Boga Ojca.
Gradual
Chrystus stał się za nas posłusznym aż do
śmierci, a była to śmierć krzyżowa.
V. Dlatego i Bóg wywyższył Go, i nadał Mu Imię
przewyższające wszelkie imię.
Alleluja, Alleluja.
V. Słodkie drzewo, słodkie gwoździe, ty słodkie
niesiesz brzemię; tyś jedno było godne podtrzymywać
Króla niebios i Pana.
Alleluja.
Ewangelia
Pan z wami. I z duchem twoim.
Z Ewangelii według św. Jana. Onego czasu: rzekł
Jezus rzeszom żydowskim: Teraz jest sąd świata, teraz
książę tego świata precz wyrzucony zostanie. A ja,
gdy nad ziemię podwyższony będę, wszystko do siebie
przyciągnę (a mówił to oznajmując, jaką śmiercią
miał umrzeć). Odpowiedziała Mu rzesza: My
słyszeliśmy z Zakonu, że Chrystus trwa na wieki, a
jakoż Ty powiadasz, że trzeba, aby podwyższony był
Syn Człowieczy? Któż to jest Syn Człowieczy? Rzekł
im tedy Jezus: Jeszcze tylko krótko światłość
będzie pośród was. Chodźcie, póki światłość
macie, aby was ciemności nie ogarnęły, a kto w
ciemności chodzi, nie wie dokąd zdąża. Dopóki
światłość macie, wierzcie światłości, abyście
synami światłości byli.
Offertorium
Pan z wami. I z duchem twoim.
Módlmy się. Osłaniaj, Panie, lud swój znakiem
Krzyża świętego od wszelkich zasadzek wszystkich
nieprzyjaciół, abyśmy miłe Tobie hołdy składali i
ofiara nasza stała się godna przyjęcia. Alleluja.
Sekreta
Gdy posilać się mamy Ciałem i Krwią Jezusa
Chrystusa, Pana naszego, który uświęcił sztandar
Krzyża, błagamy Cię, Panie, Boże nasz: jakeśmy
dopuszczeni do oddawania czci Krzyżowi, tak niechaj na
wieki otrzymamy owoce jego chwalebnego odkupienia. Przez
tegoż Pana...
Prefacja o Krzyżu świętym
Prawdziwie godne to jest to i sprawiedliwe, słuszne i
zbawienne, Byśmy zawsze i wszędzie dzięki Tobie
czynili, Panie święty, Ojcze wszechmogący, wiekuisty
Boże; Któryś zbawienie rodzaju ludzkiego na drzewie
Krzyża dokonał, aby skąd śmierć początek wzięła,
stamtąd i życie zmartwychwstało i aby ten, który na
drzewie zwyciężył, przez drzewo również był
pokonany. Przez Chrystusa Pana naszego.
Przez Niego Majestat Twój wychwalają Aniołowie,
wielbią Panowania, ze drżeniem czczą Mocarstwa.
A wspólnie z nimi w radosnym uniesieniu sławią
Niebiosa, Moce niebieskie i błogosławione Serafiny.
Dozwól, błagamy, aby i nasze głosy przyłączyły
się do nich i ze czcią uniżoną wymawiały:
Komunia
Przez znak Krzyża od nieprzyjaciół naszych wybaw
nas, Boże nasz.
Pokomunia
Módlmy się. Przybądź nam, Panie, Boże nasz! I
sprawiając nam radość z oddawania czci Krzyżowi
świętemu, wspieraj nas zawsze jego obroną. Przez
Pana...
KAIĄŻKA KALWARYJSKA GÓRY
ŚWIĘTEJ ANNY
Wydawnictwo św. Krzyża w Opolu 1962 rok
góra
14 września.
Uroczystość
Podwyższenia Krzyża świętego
(Nastąpiło około roku Pańskiego
629)
Niniejszą uroczystość obchodziły oba Kościoły,
Wschodni i Zachodni już w wieku piątym, na pamiątkę
owego krzyża, który ukazał się na widnokręgu
niebieskim cesarzowi Konstantynowi przed bitwą z
Maksencjuszem, a zarazem na uczczenie prawdziwego krzyża
Chrystusowego, znalezionego w stosie gruzów przez matkę
Konstantyna, świętą Helenę. Nowego blasku dodało
temu świętu inne jeszcze zdarzenie.
Chosroes II, potężny władca Persji i zawzięty
wróg chrześcijan, wtargnął był w roku 614 do
wschodnich dzierżaw cesarstwa rzymskiego. Gdy jedna z
jego hord zajęła Palestynę, żydzi podnieśli
triumfalny okrzyk, ciesząc się, że teraz nadeszła
pora zemsty na chrześcijanach, i połączyli się ze
zwycięzcą. Jerozolimę wzięto szturmem, po czym
dokonano strasznej rzezi. Skarby kościelne i krzyż
święty zabrali najezdnicy, jako też uprowadzili do
Persji wielu jeńców wraz z Zachariaszem patriarchą,
których zamknęli w silnej twierdzy. Spodziewając się
sowitego okupu za świętą relikwię, zamknęli ją w
srebrnej skrzyni i opieczętowali w obecności
Zachariasza pieczęcią patriarchy, aby usunąć wszelkie
wątpliwości co do jej prawdziwości. Druga część
wojska dotarła aż do Chalcedonu w pobliżu
Konstantynopola. Starał się wprawdzie Herakliusz
wszelkimi siłami zawrzeć pokój, ale Chosroes
odpowiedział z szatańską dumą: "Dopóty nie
możecie się spodziewać pokoju, dopóki będziecie
uważać ukrzyżowanego człowieka za Boga i nie uczcicie
słońca".

Już myślał Herakliusz o opuszczeniu stolicy i
ucieczce do Afryki, lecz patriarcha carogrodzki Sergiusz
oparł się temu, zachęcił go do ufności w Bogu i
zawiódłszy go przed wielki ołtarz kościoła św.
Zofii, odebrał od niego przysięgę, że żyć i
umierać będzie za wiarę wraz z całym narodem; nadto
ofiarował mu wszystkie skarby kościelne na dalsze
prowadzenie wojny. Stąd dziwny nastąpił powrót:
Herakliusz stanął na czele wojska i natarł na wroga, a
odzyskując jedną prowincję po drugiej, wtargnął do
Persji i dopiero wtedy zawarł pokój z synem Chosroesa,
który zamordował swego okrutnego ojca. Pierwszym
warunkiem pokoju było zwrócenie krzyża świętego, a
gdy Herakliusz odbywał triumfalny wjazd do Carogrodu,
krzyż ten niesiono przed nim.
Wiosną następnego roku (629) wybrał się Herakliusz
z świętym orszakiem do Jerozolimy, aby tam krzyż
umieścić i podziękować Wszechmocnemu za odniesione
zwycięstwa. We wspaniałej procesji zaniesiono
drogocenną relikwię na dawniejsze miejsce, tj. do
kościoła grobu Jezusowego na górze kalwaryjskiej. Sam
cesarz zastrzegł sobie zaszczyt dźwigania krzyża na
własnych barkach. Gdy procesja wśród odgłosu muzyki i
śpiewu nabożnych pieśni doszła do bramy, położnej
naprzeciw Golgoty, cesarz ani krokiem dalej postąpić
nie mógł i zdawało się, jakoby niewidzialna ręka
przykuła go do miejsca. Wszystkich zdjął niezmierny
przestrach, ale patriarcha Zachariasz, spojrzawszy w
niebo, jakby z wyższego natchnienia tak się odezwał do
cesarza: "Zważ, Herakliuszu, czy podobny jesteś do
Boskiego Zbawiciela, który tą samą drogą dźwigał
krzyż w ubóstwie i pokorze? Płaszcz twój cesarski
jaśnieje od złota, pereł i drogich kamieni, a Jezus
Chrystus był ubożuchno przybrany; na głowie twej
połyskuje drogocenna korona, a głowę Chrystusa ranił
cierniowy wieniec; ty masz obuwie na nogach, a Pan Jezus
szedł boso!" Na te słowa cesarz niezwłocznie
zdjął ozdobne szaty i przywdział ubogą siermięgę,
po czym swobodnie z krzyżem na plecach ruszył w dalszy
pochód.
Nauka moralna
W jakiej: czci było u chrześcijan drzewo Krwią
Pańską oblane, na którym rozpięte było zbawienie
nasze, możemy poznać z tego, że wszystek Kościół
smucił się z jego zabrania, jako z wielkiej zguby, a z
odzyskania jego tak bardzo się radował, że tego wesela
chciał mieć wieczną pamiątkę. Jest to bowiem drzewo,
które daje moc do pokonania złych żądz, iż wierni,
patrząc na Tego, który na nim cierpiał, w każdym
ucisku świata tego mogą mieć słodkość i ochłodę.
Jeżeli owa laska Aronowa, która była zakwitła, w
wielkiej była czci chowana, daleko więcej godne czci
jest to drzewo, na którym się nam wiosna
błogosławieństwa naszego wróciła, na którym kwiat
zbawienia naszego zakwitnął.
Krzyż Chrystusowy zwyciężył wszystkie przeszkody.
Cała moc piekielna złączyła się, aby zniszczyć
religię Krzyża, ale nawet najgwałtowniejsze
prześladowania nie zdołały wstrzymać jej pochodu -
przeciwnie, przyczyniły się tylko do jej rozwoju.
Ponieważ Chrystus jest Bogiem, więc Jego wiary żadna
nieprzyjazna moc nie może zniszczyć; i jak wówczas,
tak i zawsze będzie ona triumfować nad wszystkimi
nieprzyjaciółmi swymi.
Pamiętajmy również, że jak Krzyż Chrystusowy
zwycięsko opiera się wszelkim prześladowaniom, tak ma
i w nas panować; pod jego znakiem mamy zwyciężać nad
wszelkimi pożądliwościami, zwalczać i pokonywać
grzech. Starajmy się więc pilnym rozmyślaniem krzyża
wzbudzić w sercach naszych ducha ukrzyżowanego
Zbawiciela, a w krzyżu odniesiemy całkowite zwycięstwo
nad sobą.
Modlitwa
Panie Jezu Chryste, któryś za mnie biednego
grzesznika dźwigał brzemię ciężkiego krzyża, racz
mi udzielić tyle siły, abym za Twym Boskim przykładem
nauczył się dźwigać z radością i ochotą krzyż
doświadczeń, smutków i utrapień, jakie na mnie
zesłać zechcesz, i tym sposobem stał się podobnym
Tobie, a tym samym łaskę Twą pozyskał. Przez Pana
naszego Jezusa Chrystusa. Amen.
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.
góra
* * *
.
Wywyższony
Krzyż
Ks. Jacek Molka
Czyż można wyobrazić sobie chrześcijaństwo bez
drzewa Krzyża, na którym umarł Jezus z Nazaretu? Nie
jest to z pewnością możliwe. Krzyż stał się znakiem
rozpoznawczym tych wszystkich, którzy uwierzyli w
zmartwychwstałego Chrystusa. Dlatego też to rzymskie
narzędzie niewyobrażalnej męki i w konsekwencji
śmierci od początku było w pierwszych wspólnotach
chrześcijańskich darzone szczególnym szacunkiem i
czcią.
Pięknie w ten ciąg tradycji związanych z Krzyżem
wpisuje się święto Podwyższenia Krzyża Świętego,
które obchodzimy w Kościele katolickim 14 września.
Genezy tego święta należy szukać już w IV wieku.
Wtedy właśnie św. Helena, matka cesarza Konstantyna
Wielkiego, miała odnaleźć tę najstarszą relikwię
chrześcijaństwa. Na górze Kalwarii zaś powstały dwie
połączone ze sobą i niezwykle okazałe bazyliki
Świętego Krzyża oraz Zmartwychwstania Pańskiego.
Wspólnota kościelna widzi w Krzyżu ołtarz, na
którym dokonało się zbawienie świata w Jezusie Synu
Bożym. To zaś pogańskie narzędzie kaźni przemieniło
się w symbol heroicznej miłości i poświęcenia.
Natomiast znak krzyża, który codziennie czynimy, stał
się niejako pierwszym chrześcijańskim credo.
Wypowiadane przy nim słowa wyrażają bowiem istotę
naszej wiary w Boga w Trójcy Świętej Jedynego.
Krzyże umieszcza się w centralnych i
najważniejszych zarazem miejscach świątyń, w domach,
przy drogach, na szatach liturgicznych i nosi się je na
piersiach. Symbolizują one naszą przynależność do
Chrystusa. Wielkim teologiem i czcicielem Krzyża jest
św. Paweł Apostoł, który w swoich pismach bardzo
często nawiązuje do tego znaku chrześcijańskiej
nadziei (por. np. Ga
2,19; 6,14nn;
1Kor 2,2
i Kol 2,14).
O jego roli i znaczeniu piszą też pisarze
starożytności kościelnej (np. Tertulian czy św.
Hieronim). Centralne miejsce zajmuje on również w
życiu świętych.
Jezus Chrystus w swoim Krzyżu chce nas do siebie
przyciągnąć (por. J 12,32).
My zaś, Jego wierni uczniowie i naśladowcy, razem z
Apostołem Narodów chlubimy się Krzyżem naszego Pana
(por. Ga 6,14).
Głęboko wierzymy, że w tym znaku tkwi nadzieja naszej
prawdziwej wolności i mocy, która daje siłę do
zmagania się z trudami codzienności. Dzięki Krzyżowi
i nauce z niego płynącej wiemy, że cierpienie i ból
mają sens. Krzyż bowiem wiedzie ku wywyższeniu i
zmartwychwstaniu, czyli życiu wiecznemu w Bogu.
Tygodnik "niedziela"
Nr 37 - 10września 2006r.
góra
* * *
.
W rytmie życia Kościoła
Krzyż
Bogusław Jasiński
Co można jeszcze napisać o znaku krzyża? I jak?
Jest tak ciężki od znaczeń, że intelektualnie nie da
się udźwignąć - w żadnej mierze ogarnąć jednym i
wyczerpującym spojrzeniem. Dlaczego zatem w ogóle z nim
się mierzyć? Bo nie można inaczej, albowiem jest
podstawowym i najprostszym znakiem wiary. To pierwszy
krok na jej drodze. A wykonać go trzeba zawsze po
swojemu i na własny rachunek - czyli osobiście.
Jak zatem rozumieć krzyż? Czy mówimy tu o jakiejś
metaforze lub symbolu? Ani o jednym, ani o drugim nie
można tu mówić, bo to przecież nie jest poetyka.
Krzyż jest jak najbardziej dosłowny, a nie poetycki. On
wszelką estetykę po prostu rozsadza i nie da się
ogarnąć żadnym słowem literackim, bo znaczy o wiele
więcej.

Graziako
Bo w istocie są to dwie najpospolitsze deski zbite w
poprzek, albo raczej bale drewniane - chropawe, spękane,
byle jakie i same w sobie nic nie znaczą. Tylko są. I
być może nigdy by nie znaczyły więcej niż prymitywna
forma mordowania ludzi, gdyby nie wydarzenia sprzed
około dwóch tysięcy lat, kiedy to ludzie postanowili w
ten właśnie prymitywny i okrutny sposób przybić do
niego - wcześniej bezlitośnie skatowanego - człowieka,
który uważał się za Boga. To tu zaczęła się droga
znaczeń i symboli. No i wreszcie znak krzyża, którym
rozpoczynamy i kończymy każdą modlitwę.
W imię Ojca...
Zaczynamy bezpośrednio od zwrócenia się "do
Ojca". To jest naprawdę samo w sobie bardzo
zastanawiające: skąd ta "ojcowska" relacja? A
jest ona przecież z natury swej ciepła, bliska,
osobista, zawsze indywidualna. I tak zaczynam. Czy to
wymyśliłem? Nie, tak nas nauczył Ten, którego nie
chcieliśmy wpuścić do naszego świata. A zatem na
samym początku zwracamy się symbolicznie "ku
górze" - bo On jest wywyższony i nie możemy Go
sprowadzić do poziomu li tylko życia. Czynię tak
dlatego, gdyż to On życie moje ma uzasadnić, nadać mu
sens i wartość. Tego oczekuję. I dlatego: Jego samego
życiem tym nie uzasadniam. Mylili się i Feuerbach, i
Steiner, a potem Marks i Engels, pisząc, jak to
człowiek sam z siebie niejako stwarza swoich bogów.
Nie, takiego wynikania tu nie ma. Pomiędzy życiem jako
takim a Nim samym jest przepaść sensu, a przez nią nie
można ot, tak sobie przejść, lecz tylko przeskoczyć -
to jest skok w wiarę. To jest wiara. A jak jest na
odwrót. Spójrzmy na wynikanie w odwrotnym kierunku,
czyli od Niego ku życiu. Ta droga jest tak żywa, jak
żywa jest wiara. To wynikanie istnieje, bo wierzę i
dlatego życiu nadaję sens. Mamy tu zatem zawsze
relację niesymetryczną - On zawsze, niejako z
definicji, daje więcej. Nawet więcej niż możemy
wziąć. A na samym początku tej drogi jest skok w
wiarę, czyli - jak u Marcela - w tajemnicę. To dobre
określenie: skok... Bo tu nie ma żadnego rozumowego czy
też intelektualnego uzasadnienia. To jest poza
jakąkolwiek racją, w ogóle poza czymkolwiek dotąd
znanym. Być może jest to jednak dar, ale taki, który
zakłada wcześniejsze otwarcie się na niego. Czyli
wyjście poza siebie, poza własne Ja - człowiecze,
życiowe, powszednie. Generalnie mówimy tu po prostu o
otwarciu się na wertykalną oś wartości, tę właśnie
zwróconą "ku górze".
... i Syna...
I wobec tego konsekwentnie z tą osią wartości i
sensu mówię głośno o tym, że zwracam się także do
"Syna", który został posłany przez
"Ojca", by spiąć niebo z ziemią. Podążam
za ruchem swojej dłoni - "w dół". I znowu
rzecz niewyobrażalna w żadnych kategoriach - ani
filozoficznych, ani estetycznych, ani w ogóle naszych
"życiowych". On posyła kogoś najbliższego,
własnego Syna... Dlaczego? Spróbujmy tylko głęboko
"przeżyć" to pytanie i nie zadowalajmy się
prostymi odpowiedziami. Syn zstępuje ku życiu po to, by
pokazać jego nieabsolutność, ułomność, w gruncie
rzeczy względność, by wziąć je w nawias i odsłonić
wymiar, który z niego samego wcale nie wynika -
właśnie ów wymiar wertykalny. Zastanówmy się raz
jeszcze nad tym wcale nieoczywistym faktem: to, co ja
zrobiłem (wcale niedoskonale) w swoim jednostkowym
przypadku, tzn. rzuciłem się w wiarę, bez żadnego
oparcia i przygotowania racjonalnego, ba, odrzucając
jednym ruchem wszelkie oparcia, a przyjmując
bezgranicznie ufność w Niego, otóż On-Syn, przez
Niego posłany, chce, rzekłbym, w wymiarze globalnym,
świat cały pchnąć w otchłań Tajemnicy. To
rzeczywiście jest szalone i dlatego nie mogli Go
zrozumieć, bo wszak bezlitośnie obnażał całą
logikę tego świata i odsyłał bez kompromisów do
logiki innej - logiki wiary. Nie, nie mogli tego
zaakceptować i dlatego wysłali Go na krzyż. To
rzeczywiście było poza ich rozumem, tego nie dało się
rozumem samym objąć. I dlatego wykluczyli Go z tego
świata.
... i Ducha Świętego.
I teraz dopiero zostaje przywołane "imię Ducha
Świętego". I jednocześnie - symbolicznie poprzez
gest dłoni - odsyła nas ono do linii horyzontalnej,
która zarazem wyznacza przecież życie nasze. A zatem
choć ludziom się wydawało, że Go wykluczyli z
porządku tego świata, On pozostał w swoim Kościele,
umacniany mocą Ducha Świętego, jako "z nieba
szum, jakby uderzenie gwałtownego wichru" - jak
znajdujemy w Piśmie Świętym (Dz 2,2). Jest pośród
nas, przechodzi tuż obok, ale nie manifestuje swojej
obecności jawnie. Tak wszak działa Duch Święty dla
tych, co nadziei nie stracili. A działanie to jest
dyskretne, nienarzucające się - stanowi jakby rękę
zawsze ku nam wyciągniętą. Kto zaś się odwraca,
ginie jak Judasz Iskariota, albowiem zasznurowuje się we
własną samotność, pogrąża się we własnym bólu,
hołubiąc go niejako... A tymczasem ów delikatny
"szmer łagodnego powiewu" drąży i przenika
dyskretnie całą linię życia, wszystkie jego zdarzenia
i fakty, wzloty i upadki, wszystkie jego przejawy. I oto
okazuje się, że materia tego życia nie jest bynajmniej
ani tak szczelna, jak by mogło się wydawać naszemu
dumnemu rozumowi, ani tak całkowicie izolowana, jak
samowystarczalna monada. Bóg nas nie opuszcza - nawet
wtedy, gdy niczego już nie widzimy oprócz samych
siebie. I dlatego...
Amen.
... wypowiadamy "amen" zarazem jako zgodę
na to wszystko, jak i potwierdzenie dla nas samych, że
tak właśnie jest. Dokładnie teraz, w tej chwili, kiedy
to mówię. Ale też od razu rodzi się we mnie wielkie
pytanie: Czy przypadkiem tego wszystkiego po prostu nie
wymyślam? To znaczy, czy to wszystko, co napisałem na
temat figury i symbolu krzyża, nie jest czasami płodem
mojej wyobraźni? Albo precyzyjniej - czy po prostu nie
jest jakąś formą, wizją, tworem mojej wyobraźni,
czymś, co nakładam niczym kantowską formę
aprioryczną na rzeczywistość? Po co? - Chociażby po
to, aby tę właśnie rzeczywistość jakoś
uporządkować, jeszcze raz spróbować nadać jej sens!
Tak, to wielka pokusa, która w tym pytaniu tkwi. Pokusa
wycofania się z tego, co napisałem, na bezpieczne
pozycje mojego rozumu. Zawsze sprawdzalnego... Ale
przecież już wyżej pisząc o relacji: życie - Bóg,
mówiłem o jej niesymetryczności. A zatem, i to teraz
jest oczywiste, jest dokładnie na odwrót, niż sugeruje
to pytanie przed chwilą postawione - a mianowicie:
figurę krzyża odczytuję z samej rzeczywistości.
Wyprowadzam ją - niejako indukcyjnie - na mocy mojej
logiki wiary, z samego życia właśnie. A więc niczego
i nikomu, w tym samemu sobie, nie narzucam z góry.
Niczego też nie zakładam, nie konstruuję na mocy
wcześniej przyjętego założenia odpowiednich
przesłanek. Ba, ja w zasadzie nie rozumuję, ja
odkrywam! Pochylam się uważnie, by lepiej rozumieć.
Krzyż po prostu odczytuję z porządku tego świata.
Dopiero teraz zaczynam rozumieć. Ale zawsze jest to
osobiste i na własny rachunek czynione. Bo dotyka mojej
najgłębszej prywatności. Ta droga musi być
indywidualna. I znowu wracam do samego początku, czyli
do osobowej relacji z Bogiem - i tu jest też ów skok w
wiarę. Bo inaczej naprawdę się nie da. Usuwam
wszystkie życiowe "podpórki", intelektualne
protezy, pozbywam się jakiejkolwiek asekuracji - jestem
szalony? Nie, moja wiara zakłada po prostu całkowite
oddanie się - to jest proste i jednoznaczne (w mojej
książce Tezy o ethosofii ten proces, oczywiście, w
planie filozoficznym, nazwałem redukcją ethosoficzną).
* * *
Powyższa interpretacja znaku krzyża wynika poniekąd
ze stanowiska filozoficznego samego autora i dlatego nie
może pretendować do jakiejś wykładni ogólnej.
Niemniej jednak, jeśli tylko pozwoli głębiej
zastanowić się nad tym podstawowym krokiem wiary, a
także kształtem wiary jako takiej, to tekst ten - w
opinii piszącego te słowa - nie pójdzie na marne.
Autor jest doktorem filozofii, autorem kilkunastu
książek z zakresu filozofii i estetyki, laureatem
nagrody ministerialnej I stopnia im. St. Wyspiańskiego,
członkiem stowarzyszeń naukowych i artystycznych w
kraju i za granicą.
Tygodnik "niedziela"
Nr 37 - 10września 2006r.
góra
C.D. 
|