28 listopada
Żywot świętego
Benedykta Józefa Labre
(żył około roku Pańskiego 1783)
Benedykt Józef Labre urodził się w roku 1748 w
Amettes w północnej Francji. Był on najstarszym
spomiędzy piętnaściorga dzieci majętnych i pobożnych
małżonków Jana Labre i jego żony Małgorzaty z domu
Grandsire. Ponieważ mały Benedykt posiadał niezwykłe
zdolności, przeto zajął się jego wychowaniem wuj
jego, pleban w Erinie, który go kształcił w
potrzebnych wiadomościach i religii. Doszedłszy lat 16,
stracił młody Józef ochotę do dalszych studiów. Nie
pomagały ani napomnienia, ani prośby. - Benedykt
jedno tylko miał życzenie, tj. poświęcić się w
klasztorze Bogu i modlitwie.
Trzy razy prosił trapistów o przyjęcie, ale nie
przychylono się do jego żądania, gdyż był zbyt
młody i słabowity, wstąpił przeto do nowicjatu
Kartuzów, ale i u nich nie zagrzał miejsca z powodu
choroby. Widząc, że jego zamiar do klasztoru nie zgadza
się z wolą Boską, odbył pielgrzymkę do Loretto, do
grobu świętego Franciszka, a później do Rzymu, po
czym postanowił zwiedzić wszystkie miejsca słynące z
cudów.
Podróże odbywał pieszo, w lichej odzieży, zawsze
samotnie, pogrążony w rozpamiętywaniach i modlitwie;
sypiał zwykle na gołej ziemi. Jałmużny, jakie
otrzymywał (chociaż nigdy nie żebrał), przyjmował
wdzięcznie, datki pośledniejsze zatrzymywał dla
siebie, a lepsze dawał biednym. Nadprzyrodzonymi darami
przez Boga uposażony, wszędzie, gdzie się tylko
pojawił, czynił wiele dobrego. Tu pocieszał
strapionych, ówdzie leczył chorych, indziej udzielał
rad zbawiennych, albo dla dobroczyńców wypraszał u
Boga szczególna łaskę.
Od roku 1770 do 1776 zwiedził wszystkie
świętością słynące miejsca we Włoszech, Niemczech,
Francji, Hiszpanii i Szwajcarii, a potem na dobre osiadł
w Rzymie, czyniąc tylko rokrocznie wycieczkę do
Loretto. W Rzymie mieszkał przez lat kilka w ruinach
Koloseum, rzymskiego amfiteatru, dopóki konieczność
nie zmusiła go do szukania przytułku w szpitalu. Życie
jego było dla wszystkich, którzy go znali, wzorem
żywej wiary, dziecięcej ufności w Bogu, najczystszej
miłości bliźniego, najpokorniejszego posłuszeństwa,
zupełnego ubóstwa, zaparcia się i niepokalanej
czystości. Podziwiano zwłaszcza jego nabożeństwo do
sakramentu Ołtarza św. W kościołach, które zwiedzał
podczas swych pielgrzymek, widywano go od brzasku rannego
aż do wieczora, niekiedy nawet późno w noc
klęczącego przed wielkim ołtarzem.
W Rzymie pomimo mnóstwa kościołów nie pominął
prawie ani jednego czterdziestogodzinnego nabożeństwa i
spędzał na klęczkach 6 do 8 godzin dziennie. Pobożna
jego postawa i zachowanie budowało obecnych: oczy jego
ciągle wpatrzone były w Hostię Przenajświętszą, a
na wybladłej i wyschłej twarzy jego wykwitał rumieniec
uniesienia i radości. Podczas procesu kanonizacyjnego
wielu świadków zeznawało, że widzieli w nim więcej
podobieństwa do zachwyconego anioła, aniżeli do
modlącego się człowieka.
W czasie tych długotrwałych i kornych modłów tak
hamował gorącość serca, że nigdy nie zwracał na
siebie uwagi głośną rozmową z Jezusem, rzewnym
płaczem, westchnieniami, całowaniem posadzki, lub
innymi oznakami wewnętrznego wzruszenia. Wtedy tylko,
gdy nie miał świadków, dawał folgę rozczuleniu
serca, a kilku duchownych, którzy go podpatrzyli,
zeznało, że szczerość jego nabożeństwa uczyniła na
nich wielkie wrażenie i była dla nich jakby żywym
wyrzutem ich własnej oziębłości. W ostatnich dwu
latach mimo największych wysileń nie mógł już
wskutek choroby i osłabienia spędzać tylu godzin przed
Najświętszym Sakramentem, ale wskutek cudownego
zrządzenia Boga widziano go w tym czasie w kościele
klęczącego, chociaż leżał w szpitalu bezwładny na
łożu boleści. Cudowne to zjawisko stwierdziło wielu
naocznych świadków przysięgą.

Święty
Benedykt Józef Labre
W Wielki Tydzień roku 1783 przyjął po raz ostatni
Komunię świętą w kościele św. Ignacego, z
budującą pobożnością powlókł się jeszcze do
kościoła Matki Boskiej dei monti, do
której miał osobliwsze nabożeństwo, i zemdlał.
Zaniesiono go do sąsiedniego domu, gdzie mu pewien
kapłan dał ostatnie namaszczenie Olejem św. Przy
słowach: "Święta Maryjo, módl się za niego!"
przeniosła się dusza jego do lepszego świata. Wieść,
iż "Święty umarł", rozeszła
się po całym mieście lotem błyskawicy. Natłok ludu
cisnącego się do jego grobu był tak niesłychany, że
przy jego zwłokach, złożonych w kościele
Najświętszej Maryi Panny dei monti,
straż wojskowa przez dwa miesiące musiała
przestrzegać porządku. Liczne cuda, a mianowicie
nawrócenia zatwardziałych grzeszników, spowodowały w
końcu najwyższe władze duchowne do zajęcia się
sprawą jego kanonizacji.
Nauka moralna
Święty Benedykt Józef Labre przystępował w
każdym tygodniu dwa do trzech razy do Komunii św.,
stosując się jak najpunktualniej w tym względzie do
wskazówek i rozkazów swego spowiednika. Sposobił się
zaś do tego świętego aktu tą metodą:
1) Nasamprzód oczyszczał w sakramencie
pokuty św. swoje sumienie z wszelkiej zmazy
grzechu, wzbudzał w sobie szczery żal i pragnienie
coraz większej doskonałości. Potem klękał
przed Najświętszym Sakramentem i wyobrażał
sobie, że jest jednym z owych dziesięciu trędowatych,
których Pan Jezus wyleczył, i dziękował obecnemu w
św. Hostii Zbawicielowi za pełne miłości ustanowienie
sakramentu pokuty, za odebraną z ust spowiednika naukę
i udzielenie rozgrzeszenia. Ponowiwszy obietnicę
poprawy, przyrzekał uroczyście wytrwać w powziętym
zamiarze. Nie chodził zwykle do Komunii w dzień
odprawionej spowiedzi, lecz dopiero nazajutrz, a czynił
to dlatego, aby się tym lepiej przygotować do tego
świętego aktu. W wigilię dnia Komunii św. starał
się ożywić w swym sercu pokorę i tęsknotę
do Boga. Zważmy przeto, w jaki sposób
powinniśmy się przygotowywać do godnego przyjęcia
miłosiernego Zbawiciela, przed którego sądem rychlej
czy później staniemy, który się do nas zniża, aby
być naszym przyjacielem, lekarzem, pocieszycielem,
szafarzem łask obfitych, a nawet posileniem naszym.
2) Gdy go spowiednik pytał, w jaki sposób Bogu
dziękuje po Komunii za doznaną łaskę, tak mu
odpowiedział: "Nasamprzód ożywiam w sobie wiarę w
rzeczywistą, osobistą obecność Jezusa w udzielonym mi
chlebie żywota wiecznego i wielbię Go z pokorą i
czcią, na jaką tylko zdobyć się zdołam. Potem
błagam aniołów św. i Najświętszą Pannę, ażeby mi
pomogli w tym akcie czci i uwielbienia. Następnie
porównuję dostojność i majestat Boskiego gościa ze
swoją nędzą, nicością i grzesznością i nie mogę
wyjść z podziwienia, jak Pan wszechpotężny mógł
się do mnie zniżyć i tak dalece mnie umiłować. -
Dalej ofiaruję Mu za przyczyną Najświętszej Maryi
Panny, apostołów i wszystkich Świętych duszę, serce,
wszystkie siły, jako też dobre przedsięwzięcia swoje.
Wreszcie błagam Go o łaskę dla siebie i całego
Kościoła wojującego i cierpiącego, mówiąc: "Jezu,
pozwól mi umrzeć dla siebie, a żyć w Tobie. Cokolwiek
mnie spotka, to od Ciebie przyjmę. Walczyć będę z
sobą, a pójdę za Tobą. Ucieknę od siebie, aby się
schronić pod skrzydła Twoje. Obym tylko okazał się
godnym Twej opieki! Spraw łaskawie, abym sobie nie
wierzył, a Tobie zaufał; abym się bał Ciebie i
należał do Twych wybrańców. Niechaj w niczym nie
znajduję upodobania, jak tylko w Tobie, niechaj oko Twe
święte rozpali w mym sercu miłość ku Tobie. Wołaj
na mnie, abym Ciebie oglądał, Ciebie posiadł na wieki
wieków".
Modlitwa
Boże, któryś świętego Benedykta Józefa Labre,
Wyznawcę Twojego, przez ćwiczenie się w pokorze i
zamiłowanie ubóstwa, z sobą najściślej zjednoczył,
daj nam za jego zasługami, abyśmy gardzili tym, co
ziemskie, a zawsze to co niebieskie miłowali. Amen.
Święty Benedykt Józef Labre
urodzony dla świata 1748 roku
urodzony dla nieba 1783 roku
wspomnienie 28 listopada
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.
<< wywołanie
menu święci i błogosławieni
|